17 lip 2012

Inspektor PIP-u niemal jak szeryf (nowa ustawa już w Sejmie)

Źródło: sarkazmer.pl

Czy wiecie, że do Sejmu trafiła nowa ustawa, wg której inspektor pracy otrzyma uprawnienia do wydawania nakazów zmiany umowy zlecenie na umowę o pracę? Czym może grozić taki przywilej? Kto straci na tym a kto zyska?


Jakiś czas temu rozgorzała dyskusja na temat nowych uprawnień listonoszy, którzy mają kontrolować stan posiadania niezarejestrowanych odbiorników telewizyjnych i radiowych w mieszkaniach osób, do których regularnie dostarczają przesyłki. Nakazywać spłatę zadłużenia wynikającego z niepłacenia abonamentu radiowo-telewizyjnego, ewentualnie kierować sprawę zaległości do odpowiednich organów. 

I kiedy już ta „afera” nieco przycichła na arenę, niczym Chuck Norris, wkroczyć ma bogatszy o nowe uprawnienia Urzędnik PIP. Nic więc dziwnego, że nasi rodzimi pracodawcy podnieśli mega larum na wieść o nowej ustawie. Uważają oni, że nowe przepisy to niedorzeczność, gdyż Inspektor Pracy powinien, jak dotychczas, zajmować się innymi zagadnieniami a nie ustalaniem stosunku pracy (tym do tej pory zajmowały się Sądy Pracy). 

Pracodawcy jawnie sprzeciwiają się nadaniu Inspektorom Pracy uprawnień do wydawania nakazów zastępowania umów cywilno-prawnych umowami o pracę. Wg nich nowa ustawa nie jest do końca przemyślana, ponadto jest sprzeczna z konstytucją i choćby z tych powodów powinna zostać odrzucona. Jak to wygląda ze strony decydentów? Otóż, istnieje całkiem duża szansa na to, że jednak wejdzie ona w życie, zwłaszcza, że PO-PSL wycofały wniosek o odrzucenie ustawy w pierwszym czytaniu.

Oczywiście media już dorwały się do tematu i próbują wdrukować społeczeństwu, że zaproponowane w w/w ustawie rozwiązania działać będą na niekorzyść obu stron: pracodawców i pracowników. Po pierwsze, jak głoszą media, umowy cywilno-prawne (zaliczane do grupy tzw. umów śmieciowych) zawsze przecież zawierane są za zgodą obu stron. W tym miejscu mogłabym polemizować, gdyż znane mi są przypadki zawierania takich umów bez możliwości wyboru lub wręcz z alternatywą typu „masz pracę na umowę zlecenie lub nie masz jej wcale”. A zatem starajmy się filtrować informacje, jakie napływają do nas z mediów, by móc sobie wyrobić rzeczywisty obraz danej sytuacji.

Oczywiście, zgodzę się z tym, że zawarcie z pracownikiem umowy cywilno-prawnej znacznie zmniejsza koszty pracownicze po stronie pracodawcy. Jednakże sianie propagandy, że dzięki temu pracodawca może zatrudnionej w ten sposób osobie zapłacić więcej niż gdyby zatrudnił ją na umowę o pracę, nie jest do końca oczywiste i nie do końca ma swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości.

Ustawa niestety nie zawiera dostatecznych informacji na temat tego, co konkretnie (oczywiście oprócz redefiniowania formy zatrudnienia) należy zrobić w przypadku nakazu zmiany umowy zlecenie na umowę o pracę. Czy pracodawca zobligowany będzie do podwyższenia takiemu pracownikowi wynagrodzenia o kwotę składek ZUS, by wciąż otrzymywał on na rękę tę samą kwotę? Czy może owe składki ZUS pomniejszą dotychczasowe dochody takiego pracownika? Wbrew pozorom jest to szalenie istotna kwestia, nad którą koniecznie należy się pochylić i ustalić stosowne regulacje. Jak nowa ustawa odnosi się do kwestii zatrudniania osób wciąż uczących się, które do tej pory masowo były zatrudniane na umowę zlecenie (właśnie ze względu na mniejsze koszty zatrudnienia)? Jeśli owe pół miliona osób będzie traktowane na równi z innymi, istnieje ryzyko, że tracąc swój największy atut, stracą szanse na zdobycie doświadczenia zawodowego. Co niestety przyczyni się do zwiększenia bezrobocia wśród tej grupy osób. Czy ustawodawca doprecyzuje te obszary? Zobaczymy… 

W praktyce najprawdopodobniej nakaz zmiany umowy zlecenie na umowę o pracę będzie dla wielu wyrokiem. Albo stracą pracę z uwagi na fakt, że pracodawcy przestanie się opłacać ich zatrudnianie; bądź sami zrezygnują, nie chcąc pracować za mniejsze pieniądze. Pracodawcy raczej nie będą skłonni do podnoszenia pensji brutto – taki manewr wiąże się wszak z dużo większymi kosztami zatrudnienia (które od dawna są największą bolączką naszego rynku pracy i blokują jego rozwój). 

Z drugiej jednak strony, obecnie pracodawcy nagminnie korzystają z otwartej furtki (wynikającej z braku precyzyjnych regulacji) i zatrudniają pracowników w oparciu o umowy śmieciowe. Skoro zatem jest zapotrzebowanie na pracowników, to być może, jeśli nie będą mieli innego wyjścia, zaczną zawierać z pracownikami umowy o pracę. W końcu, jeśli całe rzesze osób zatrudnionych na umowę zlecenie miałyby nie przyjść do pracy, stanowiłoby to duże zagrożenie dla płynności funkcjonowania wielu zakładów pracy. Ostatecznie, jeszcze większym powodzeniem niż dotychczas zaczną cieszyć się Agencje Pracy Tymczasowej, delegujące „czasowników” do zakładów pracy swoich klientów. 

Być może nowa ustawa przyczyni się do zapewnienia swego rodzaju stabilizacji na naszym rynku pracy. I wcale nie spadnie ani poziom zatrudnienia, ani też wysokość pensji osób, względem których pracodawcy otrzymają nakaz zmiany umowy. Dzięki temu z pewnością wzrośnie komfort pracy i wydajność pracowników, którzy będą bardziej zmotywowani i częściej będą identyfikowali się ze swoim pracodawcą i stanowiskiem pracy. Dobrze wiemy, że często praca w oparciu o umowę cywilno-prawną nie daje zatrudnionej w ten sposób osobie poczucia stabilności i niestety przekłada się to na brak motywacji do pracy oraz ponoszenie minimalnego wysiłku wkładanego w wykonywanie powierzonych obowiązków. Warto się nad tym poważnie zastanowić. Przedsiębiorstwa zazwyczaj są zainteresowane długofalowymi zyskami, które z pewnością (oczywiście między innymi) pomoże osiągnąć zaangażowanie pracowników i wzrost jakości ich pracy…

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz