Pokazywanie postów oznaczonych etykietą urząd pracy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą urząd pracy. Pokaż wszystkie posty

30 lip 2012

Pomysły polskiego rządu na walkę z bezrobociem wśród młodych

Bezrobocie wśród osób między 25 a 30 r.ż. to fakt, któremu nie da się zaprzeczyć. W urzędach pracy rusza program aktywizacji osób do 30 r.ż. - o tym czy pomoże im w zdobyciu zatrudnienia, dowiecie się z treści artykułu.


Jakiś czas temu pisałam o pokoleniu Y, które uważa się za stracone pokolenie na rynku pracy (więcej tutaj). Problem bezrobocia wśród młodych ludzi jest naprawdę duży i palący. Wymaga podjęcia natychmiastowych działań w celu zminimalizowania jego negatywnych skutków.  Polscy mocodawcy postanowili zająć się tym tematem ustalając nowy program aktywizacji młodych bezrobotnych. Czy skuteczny? Na to pytanie, myślę sobie, będziemy mogli odpowiedzieć dopiero za jakiś czas.

Pilotażowy program aktywizacji osób do 30 r.ż. rozpocznie się już w sierpniu 2012 i będzie trwał do końca grudnia 2013 - przeznaczono nań 40 mln złotych i będzie realizowany w 23 powiatach. 

Udział w projekcie mogą wziąć osoby spełniające następujące kryteria: 
  • Nie przekroczyły 30 r.ż.
  • Zarejestrowały się w urzędzie pracy pierwszy raz w życiu
  • Od momentu rejestracji nie minęło więcej niż 6 miesięcy.
Pilotaż ma na celu m.in. dokonanie analizy sytuacji młodych ludzi na rynku pracy, ich aktywności, inicjatywy oraz czy udostępniane w nim pomoce w sposób realny wpływają na zwiększenie szansy w/w osób na zdobycie zatrudnienia.

Wg Hanny Świątkiewicz-Zych, dyrektor departamentu rynku pracy w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej, po zakończeniu programu w grudniu 2013 dowiemy się, czy wdrożenie nowych rozwiązań okaże się bardziej efektywne od dotychczasowych działań ustawowych. Jeśli rezultaty projektu będą zadowalające, do porządku prawnego zostaną wprowadzone na stałe nowe rozwiązania dotyczące aktywizacji zawodowej osób do 30 r.ż. A zatem efekty projektu będą miały realny wpływ na ewentualne zmiany zapisów ustawy z 20 kwietnia 2004 roku o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy (t.j. Dz.U. z 2008 r. nr 69, poz. 415 z późn. zm.).


ZASADY UDZIAŁU W PROGRAMIE
W wybranych urzędach pracy (przypominam, że chodzi o wyselekcjonowane 23 powiaty), wyodrębnione zostaną po dwie równorzędne grupy zarejestrowanych bezrobotnych w przedziale wiekowym do 30 r.ż. 

Grupa A będzie brała udział w pilotażu (w związku z tym otrzyma określone wsparcie). Co do zasady grupa pilotażowa ma być zrekrutowana z bezrobotnych spełniających określone kryteria (wiek do 30-tki, rejestracja w UP nie wcześniej niż 6 miesięcy przed przystąpieniem do programu). Niestety każdy bezrobotny spełniający w/w kryteria będzie miał szansę na wsparcie. O tym, bowiem, kto weźmie udział w programie, formalnie decydować będzie pośrednik pracy i doradca zawodowy na podstawie takich obszarów jak: dorobek zawodowy kandydata i jego kwalifikacje.

Grupa B natomiast to osoby bezrobotne zdane na siebie, które stanowią grupę porównawczą (członkowie tej grupy znajdą się pod baczną obserwacją wyznaczonych urzędników). 

Program ma swoje ograniczenia i ostatecznie wziąć w nim udział może 3040 osób z 23 powiatów na terenie całego kraju. Wybrane osoby zostaną objęte programem od razu po zarejestrowaniu. Która grupa będzie miała lepsze efekty w znajdowaniu zatrudnienia? O tym przekonamy się pod koniec grudnia 2013.


JAKIE WSPARCIE OTRZYMAJĄ BEZROBOTNI Z GRUPY PILOTAŻOWEJ?
Indywidualne doradztwo zawodowe 
Każdy bezrobotny będzie miał do dyspozycji osobistego doradcę zawodowego, który po analizie dotychczasowej aktywności edukacyjnej i zawodowej w/w bezrobotnego zaproponuje mu najlepsze dla niego rozwiązania; następnie wspólnie zdecydują, które z nich wybrać, np.: szkoła policealna, studia podyplomowe, szkolenie, praktyka, etc. Jednakże nic za darmo: osoby biorące udział w programie będą musiały wykazać zaangażowanie a przede wszystkim inicjatywę i samodzielność w szukaniu pracodawcy, który ich zatrudni lub przyjmie na staż. Jeśli zaś zdecydują się na uzupełnianie wiedzy, będą musiały wskazać instytucję, w której chcą odbyć szkolenie lub studia. Urząd pracy natomiast sfinansuje naukę, szkolenie, staż, dojazd do firmy oraz egzamin (wszystko na podstawie tzw. bonu dostarczonego przez bezrobotnego).

Bony na szkolenia i studia – hit czy kit?
Projekt z założenia ma na celu analizę skuteczności nowych form pomocy bezrobotnym – czyli tzw.  bonów.  
Zgodnie z założeniami projektu każdemu bezrobotnemu biorącemu w nim udział przysługiwać będzie jeden z następujących bonów:
  1. szkoleniowy – 3646,09 zł (czyli kwota odpowiadająca obecnemu przeciętnemu wynagrodzeniu) do wydania na  kursy podnoszące kwalifikacje;
  2. na kształcenie podyplomowe – 7292,18 zł (czyli równowartość 200% przeciętnego wynagrodzenia);
  3. na kształcenie zawodowe i policealne – 7292,18 zł (j.w.)
  4. stażowy dla osób w wieku 30 lat i mniej – 953 zł miesięcznie w ciągu 6 miesięcy stażu u pracodawcy (dodatkowo przewiduje się 1500 zł premii dla tego pracodawcy, który zdecyduje się zatrudnić takiego stażystę przez kolejne 6 miesięcy)
  5. za zatrudnienie absolwenta uczelni wyższej – pracodawca otrzyma refundację wynagrodzenia i składek przez 12 miesięcy (warunek: pracodawca po tym czasie musi zatrudniać w/w bezrobotnego w trakcie kolejnych 18 miesięcy).

Co oprócz bonów?
Refundacja  kosztów dojazdu do pracy (możliwa do uzyskania pod warunkiem, że bezrobotny wyjedzie do miejscowości oddalonej o co najmniej 80 km od miejsca zamieszkania i dotarcie do pracy będzie zabierało co najmniej 2,5 godz.).

Dotacja na zasiedlenie (jednorazowe wsparcie finansowe w wysokości 5000 zł dla osób, które podejmą pracę wymagającą relokacji). Jednakże osoba zainteresowana tego typu wsparciem otrzyma pieniądze dopiero, gdy przedłoży swojemu opiekunowi z urzędu pracy stosowne dokumenty potwierdzające wynajęcie mieszkania i poniesienie kosztów z tym związanych (umowa najmu, rachunki, przelewy). Innymi słowy w pierwszym (najtrudniejszym i najbardziej obciążającym finansowo) miesiącu funkcjonowania w nowym mieście bezrobotny będzie musiał utrzymać się za własne pieniądze. Teoretycznie takie wsparcie ma stanowić zachętę dla młodych ludzi ze wsi i małych miasteczek do wyjeżdżania do miast w celu poszukiwania pracy.

Projekt nastawiony jest na osiągnięcie określonych celów, m.in.: 70% efektywności w zatrudnieniu bezrobotnych w powiatach, które przystąpią do pilotażu (dla przykładu: dotychczasowa efektywność szkoleń i staży wynosi zaledwie nieco ponad 30% - co jest bardzo niskim wskaźnikiem w porównaniu z kosztami generowanymi przez te działania).


PODSUMOWANIE:
Niewątpliwie rynek pracy w obecnym jego stanie wymaga wsparcia ze strony państwa. Warto podkreślić, że pieniądze na pomoc w walce z bezrobociem znajdują się w budżecie. Ze sprawozdania MPiPS-02 o przychodach i wydatkach Funduszu Pracy wynika, że w ciągu czterech miesięcy 2012 roku stan środków Funduszu Pracy wzrósł z kwoty 5,7 mld zł do kwoty 7,4 mld zł. Niestety paradoksalnie pomimo takiego wzrostu minister finansów zamroził miliardy złotych – niestety w chwili obecnej w wielu urzędach pieniądze na aktywizację bezrobotnych zostały już zagospodarowane i wkrótce się skończą. Urzędy pracy w tym roku otrzymały 3,4 mld zł na realizację w/w działań (to tylko 200 mln zł więcej niż w 2011 i niestety o prawie połowę mniej niż w 2010 roku).

Czy pilotażowy program aktywizacji osób do 30 r.ż. spełni swoje zadanie? Czy takiego wsparcia oczekują polscy bezrobotni? Na te pytania będziemy mogli odpowiedzieć sobie na początku 2014 roku. Tymczasem póki co największym zainteresowaniem wśród bezrobotnych cieszy się jednorazowa dotacja na założenie działalności gospodarczej. Pracodawcy zaś najczęściej korzystają ze wsparcia w postaci staży oraz zwrotu kosztów doposażenia lub wyposażenia stanowiska pracy.

Czy wsparcie państwa w walce z bezrobociem idzie w dobrym kierunku? Ciężko stwierdzić. Jakiś czas temu wdrożono program aktywizacji zawodowej dla osób powyżej 50 r.ż. – niestety, mimo starań, wciąż obserwujemy duży odsetek bezrobotnych w grupie 50+. Czy doposażenie stanowisk pracy, dodatkowe staże i szkolenia dla bezrobotnych finansowane przez urzędy pracy to wystarczająca broń w walce z bezrobociem w naszym kraju? A może nie tędy droga? Może problem tkwi w braku miejsc pracy? I może należałoby podjąć działania zmierzające w kierunku wygenerowania nowych miejsc pracy? Pozostawiam Was z tymi i innymi pytaniami...

17 lip 2012

Inspektor PIP-u niemal jak szeryf (nowa ustawa już w Sejmie)

Źródło: sarkazmer.pl

Czy wiecie, że do Sejmu trafiła nowa ustawa, wg której inspektor pracy otrzyma uprawnienia do wydawania nakazów zmiany umowy zlecenie na umowę o pracę? Czym może grozić taki przywilej? Kto straci na tym a kto zyska?


Jakiś czas temu rozgorzała dyskusja na temat nowych uprawnień listonoszy, którzy mają kontrolować stan posiadania niezarejestrowanych odbiorników telewizyjnych i radiowych w mieszkaniach osób, do których regularnie dostarczają przesyłki. Nakazywać spłatę zadłużenia wynikającego z niepłacenia abonamentu radiowo-telewizyjnego, ewentualnie kierować sprawę zaległości do odpowiednich organów. 

I kiedy już ta „afera” nieco przycichła na arenę, niczym Chuck Norris, wkroczyć ma bogatszy o nowe uprawnienia Urzędnik PIP. Nic więc dziwnego, że nasi rodzimi pracodawcy podnieśli mega larum na wieść o nowej ustawie. Uważają oni, że nowe przepisy to niedorzeczność, gdyż Inspektor Pracy powinien, jak dotychczas, zajmować się innymi zagadnieniami a nie ustalaniem stosunku pracy (tym do tej pory zajmowały się Sądy Pracy). 

Pracodawcy jawnie sprzeciwiają się nadaniu Inspektorom Pracy uprawnień do wydawania nakazów zastępowania umów cywilno-prawnych umowami o pracę. Wg nich nowa ustawa nie jest do końca przemyślana, ponadto jest sprzeczna z konstytucją i choćby z tych powodów powinna zostać odrzucona. Jak to wygląda ze strony decydentów? Otóż, istnieje całkiem duża szansa na to, że jednak wejdzie ona w życie, zwłaszcza, że PO-PSL wycofały wniosek o odrzucenie ustawy w pierwszym czytaniu.

Oczywiście media już dorwały się do tematu i próbują wdrukować społeczeństwu, że zaproponowane w w/w ustawie rozwiązania działać będą na niekorzyść obu stron: pracodawców i pracowników. Po pierwsze, jak głoszą media, umowy cywilno-prawne (zaliczane do grupy tzw. umów śmieciowych) zawsze przecież zawierane są za zgodą obu stron. W tym miejscu mogłabym polemizować, gdyż znane mi są przypadki zawierania takich umów bez możliwości wyboru lub wręcz z alternatywą typu „masz pracę na umowę zlecenie lub nie masz jej wcale”. A zatem starajmy się filtrować informacje, jakie napływają do nas z mediów, by móc sobie wyrobić rzeczywisty obraz danej sytuacji.

Oczywiście, zgodzę się z tym, że zawarcie z pracownikiem umowy cywilno-prawnej znacznie zmniejsza koszty pracownicze po stronie pracodawcy. Jednakże sianie propagandy, że dzięki temu pracodawca może zatrudnionej w ten sposób osobie zapłacić więcej niż gdyby zatrudnił ją na umowę o pracę, nie jest do końca oczywiste i nie do końca ma swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości.

Ustawa niestety nie zawiera dostatecznych informacji na temat tego, co konkretnie (oczywiście oprócz redefiniowania formy zatrudnienia) należy zrobić w przypadku nakazu zmiany umowy zlecenie na umowę o pracę. Czy pracodawca zobligowany będzie do podwyższenia takiemu pracownikowi wynagrodzenia o kwotę składek ZUS, by wciąż otrzymywał on na rękę tę samą kwotę? Czy może owe składki ZUS pomniejszą dotychczasowe dochody takiego pracownika? Wbrew pozorom jest to szalenie istotna kwestia, nad którą koniecznie należy się pochylić i ustalić stosowne regulacje. Jak nowa ustawa odnosi się do kwestii zatrudniania osób wciąż uczących się, które do tej pory masowo były zatrudniane na umowę zlecenie (właśnie ze względu na mniejsze koszty zatrudnienia)? Jeśli owe pół miliona osób będzie traktowane na równi z innymi, istnieje ryzyko, że tracąc swój największy atut, stracą szanse na zdobycie doświadczenia zawodowego. Co niestety przyczyni się do zwiększenia bezrobocia wśród tej grupy osób. Czy ustawodawca doprecyzuje te obszary? Zobaczymy… 

W praktyce najprawdopodobniej nakaz zmiany umowy zlecenie na umowę o pracę będzie dla wielu wyrokiem. Albo stracą pracę z uwagi na fakt, że pracodawcy przestanie się opłacać ich zatrudnianie; bądź sami zrezygnują, nie chcąc pracować za mniejsze pieniądze. Pracodawcy raczej nie będą skłonni do podnoszenia pensji brutto – taki manewr wiąże się wszak z dużo większymi kosztami zatrudnienia (które od dawna są największą bolączką naszego rynku pracy i blokują jego rozwój). 

Z drugiej jednak strony, obecnie pracodawcy nagminnie korzystają z otwartej furtki (wynikającej z braku precyzyjnych regulacji) i zatrudniają pracowników w oparciu o umowy śmieciowe. Skoro zatem jest zapotrzebowanie na pracowników, to być może, jeśli nie będą mieli innego wyjścia, zaczną zawierać z pracownikami umowy o pracę. W końcu, jeśli całe rzesze osób zatrudnionych na umowę zlecenie miałyby nie przyjść do pracy, stanowiłoby to duże zagrożenie dla płynności funkcjonowania wielu zakładów pracy. Ostatecznie, jeszcze większym powodzeniem niż dotychczas zaczną cieszyć się Agencje Pracy Tymczasowej, delegujące „czasowników” do zakładów pracy swoich klientów. 

Być może nowa ustawa przyczyni się do zapewnienia swego rodzaju stabilizacji na naszym rynku pracy. I wcale nie spadnie ani poziom zatrudnienia, ani też wysokość pensji osób, względem których pracodawcy otrzymają nakaz zmiany umowy. Dzięki temu z pewnością wzrośnie komfort pracy i wydajność pracowników, którzy będą bardziej zmotywowani i częściej będą identyfikowali się ze swoim pracodawcą i stanowiskiem pracy. Dobrze wiemy, że często praca w oparciu o umowę cywilno-prawną nie daje zatrudnionej w ten sposób osobie poczucia stabilności i niestety przekłada się to na brak motywacji do pracy oraz ponoszenie minimalnego wysiłku wkładanego w wykonywanie powierzonych obowiązków. Warto się nad tym poważnie zastanowić. Przedsiębiorstwa zazwyczaj są zainteresowane długofalowymi zyskami, które z pewnością (oczywiście między innymi) pomoże osiągnąć zaangażowanie pracowników i wzrost jakości ich pracy…