Pokazywanie postów oznaczonych etykietą walka z bezrobociem. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą walka z bezrobociem. Pokaż wszystkie posty

30 lip 2012

Pomysły polskiego rządu na walkę z bezrobociem wśród młodych

Bezrobocie wśród osób między 25 a 30 r.ż. to fakt, któremu nie da się zaprzeczyć. W urzędach pracy rusza program aktywizacji osób do 30 r.ż. - o tym czy pomoże im w zdobyciu zatrudnienia, dowiecie się z treści artykułu.


Jakiś czas temu pisałam o pokoleniu Y, które uważa się za stracone pokolenie na rynku pracy (więcej tutaj). Problem bezrobocia wśród młodych ludzi jest naprawdę duży i palący. Wymaga podjęcia natychmiastowych działań w celu zminimalizowania jego negatywnych skutków.  Polscy mocodawcy postanowili zająć się tym tematem ustalając nowy program aktywizacji młodych bezrobotnych. Czy skuteczny? Na to pytanie, myślę sobie, będziemy mogli odpowiedzieć dopiero za jakiś czas.

Pilotażowy program aktywizacji osób do 30 r.ż. rozpocznie się już w sierpniu 2012 i będzie trwał do końca grudnia 2013 - przeznaczono nań 40 mln złotych i będzie realizowany w 23 powiatach. 

Udział w projekcie mogą wziąć osoby spełniające następujące kryteria: 
  • Nie przekroczyły 30 r.ż.
  • Zarejestrowały się w urzędzie pracy pierwszy raz w życiu
  • Od momentu rejestracji nie minęło więcej niż 6 miesięcy.
Pilotaż ma na celu m.in. dokonanie analizy sytuacji młodych ludzi na rynku pracy, ich aktywności, inicjatywy oraz czy udostępniane w nim pomoce w sposób realny wpływają na zwiększenie szansy w/w osób na zdobycie zatrudnienia.

Wg Hanny Świątkiewicz-Zych, dyrektor departamentu rynku pracy w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej, po zakończeniu programu w grudniu 2013 dowiemy się, czy wdrożenie nowych rozwiązań okaże się bardziej efektywne od dotychczasowych działań ustawowych. Jeśli rezultaty projektu będą zadowalające, do porządku prawnego zostaną wprowadzone na stałe nowe rozwiązania dotyczące aktywizacji zawodowej osób do 30 r.ż. A zatem efekty projektu będą miały realny wpływ na ewentualne zmiany zapisów ustawy z 20 kwietnia 2004 roku o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy (t.j. Dz.U. z 2008 r. nr 69, poz. 415 z późn. zm.).


ZASADY UDZIAŁU W PROGRAMIE
W wybranych urzędach pracy (przypominam, że chodzi o wyselekcjonowane 23 powiaty), wyodrębnione zostaną po dwie równorzędne grupy zarejestrowanych bezrobotnych w przedziale wiekowym do 30 r.ż. 

Grupa A będzie brała udział w pilotażu (w związku z tym otrzyma określone wsparcie). Co do zasady grupa pilotażowa ma być zrekrutowana z bezrobotnych spełniających określone kryteria (wiek do 30-tki, rejestracja w UP nie wcześniej niż 6 miesięcy przed przystąpieniem do programu). Niestety każdy bezrobotny spełniający w/w kryteria będzie miał szansę na wsparcie. O tym, bowiem, kto weźmie udział w programie, formalnie decydować będzie pośrednik pracy i doradca zawodowy na podstawie takich obszarów jak: dorobek zawodowy kandydata i jego kwalifikacje.

Grupa B natomiast to osoby bezrobotne zdane na siebie, które stanowią grupę porównawczą (członkowie tej grupy znajdą się pod baczną obserwacją wyznaczonych urzędników). 

Program ma swoje ograniczenia i ostatecznie wziąć w nim udział może 3040 osób z 23 powiatów na terenie całego kraju. Wybrane osoby zostaną objęte programem od razu po zarejestrowaniu. Która grupa będzie miała lepsze efekty w znajdowaniu zatrudnienia? O tym przekonamy się pod koniec grudnia 2013.


JAKIE WSPARCIE OTRZYMAJĄ BEZROBOTNI Z GRUPY PILOTAŻOWEJ?
Indywidualne doradztwo zawodowe 
Każdy bezrobotny będzie miał do dyspozycji osobistego doradcę zawodowego, który po analizie dotychczasowej aktywności edukacyjnej i zawodowej w/w bezrobotnego zaproponuje mu najlepsze dla niego rozwiązania; następnie wspólnie zdecydują, które z nich wybrać, np.: szkoła policealna, studia podyplomowe, szkolenie, praktyka, etc. Jednakże nic za darmo: osoby biorące udział w programie będą musiały wykazać zaangażowanie a przede wszystkim inicjatywę i samodzielność w szukaniu pracodawcy, który ich zatrudni lub przyjmie na staż. Jeśli zaś zdecydują się na uzupełnianie wiedzy, będą musiały wskazać instytucję, w której chcą odbyć szkolenie lub studia. Urząd pracy natomiast sfinansuje naukę, szkolenie, staż, dojazd do firmy oraz egzamin (wszystko na podstawie tzw. bonu dostarczonego przez bezrobotnego).

Bony na szkolenia i studia – hit czy kit?
Projekt z założenia ma na celu analizę skuteczności nowych form pomocy bezrobotnym – czyli tzw.  bonów.  
Zgodnie z założeniami projektu każdemu bezrobotnemu biorącemu w nim udział przysługiwać będzie jeden z następujących bonów:
  1. szkoleniowy – 3646,09 zł (czyli kwota odpowiadająca obecnemu przeciętnemu wynagrodzeniu) do wydania na  kursy podnoszące kwalifikacje;
  2. na kształcenie podyplomowe – 7292,18 zł (czyli równowartość 200% przeciętnego wynagrodzenia);
  3. na kształcenie zawodowe i policealne – 7292,18 zł (j.w.)
  4. stażowy dla osób w wieku 30 lat i mniej – 953 zł miesięcznie w ciągu 6 miesięcy stażu u pracodawcy (dodatkowo przewiduje się 1500 zł premii dla tego pracodawcy, który zdecyduje się zatrudnić takiego stażystę przez kolejne 6 miesięcy)
  5. za zatrudnienie absolwenta uczelni wyższej – pracodawca otrzyma refundację wynagrodzenia i składek przez 12 miesięcy (warunek: pracodawca po tym czasie musi zatrudniać w/w bezrobotnego w trakcie kolejnych 18 miesięcy).

Co oprócz bonów?
Refundacja  kosztów dojazdu do pracy (możliwa do uzyskania pod warunkiem, że bezrobotny wyjedzie do miejscowości oddalonej o co najmniej 80 km od miejsca zamieszkania i dotarcie do pracy będzie zabierało co najmniej 2,5 godz.).

Dotacja na zasiedlenie (jednorazowe wsparcie finansowe w wysokości 5000 zł dla osób, które podejmą pracę wymagającą relokacji). Jednakże osoba zainteresowana tego typu wsparciem otrzyma pieniądze dopiero, gdy przedłoży swojemu opiekunowi z urzędu pracy stosowne dokumenty potwierdzające wynajęcie mieszkania i poniesienie kosztów z tym związanych (umowa najmu, rachunki, przelewy). Innymi słowy w pierwszym (najtrudniejszym i najbardziej obciążającym finansowo) miesiącu funkcjonowania w nowym mieście bezrobotny będzie musiał utrzymać się za własne pieniądze. Teoretycznie takie wsparcie ma stanowić zachętę dla młodych ludzi ze wsi i małych miasteczek do wyjeżdżania do miast w celu poszukiwania pracy.

Projekt nastawiony jest na osiągnięcie określonych celów, m.in.: 70% efektywności w zatrudnieniu bezrobotnych w powiatach, które przystąpią do pilotażu (dla przykładu: dotychczasowa efektywność szkoleń i staży wynosi zaledwie nieco ponad 30% - co jest bardzo niskim wskaźnikiem w porównaniu z kosztami generowanymi przez te działania).


PODSUMOWANIE:
Niewątpliwie rynek pracy w obecnym jego stanie wymaga wsparcia ze strony państwa. Warto podkreślić, że pieniądze na pomoc w walce z bezrobociem znajdują się w budżecie. Ze sprawozdania MPiPS-02 o przychodach i wydatkach Funduszu Pracy wynika, że w ciągu czterech miesięcy 2012 roku stan środków Funduszu Pracy wzrósł z kwoty 5,7 mld zł do kwoty 7,4 mld zł. Niestety paradoksalnie pomimo takiego wzrostu minister finansów zamroził miliardy złotych – niestety w chwili obecnej w wielu urzędach pieniądze na aktywizację bezrobotnych zostały już zagospodarowane i wkrótce się skończą. Urzędy pracy w tym roku otrzymały 3,4 mld zł na realizację w/w działań (to tylko 200 mln zł więcej niż w 2011 i niestety o prawie połowę mniej niż w 2010 roku).

Czy pilotażowy program aktywizacji osób do 30 r.ż. spełni swoje zadanie? Czy takiego wsparcia oczekują polscy bezrobotni? Na te pytania będziemy mogli odpowiedzieć sobie na początku 2014 roku. Tymczasem póki co największym zainteresowaniem wśród bezrobotnych cieszy się jednorazowa dotacja na założenie działalności gospodarczej. Pracodawcy zaś najczęściej korzystają ze wsparcia w postaci staży oraz zwrotu kosztów doposażenia lub wyposażenia stanowiska pracy.

Czy wsparcie państwa w walce z bezrobociem idzie w dobrym kierunku? Ciężko stwierdzić. Jakiś czas temu wdrożono program aktywizacji zawodowej dla osób powyżej 50 r.ż. – niestety, mimo starań, wciąż obserwujemy duży odsetek bezrobotnych w grupie 50+. Czy doposażenie stanowisk pracy, dodatkowe staże i szkolenia dla bezrobotnych finansowane przez urzędy pracy to wystarczająca broń w walce z bezrobociem w naszym kraju? A może nie tędy droga? Może problem tkwi w braku miejsc pracy? I może należałoby podjąć działania zmierzające w kierunku wygenerowania nowych miejsc pracy? Pozostawiam Was z tymi i innymi pytaniami...

17 lip 2012

Inspektor PIP-u niemal jak szeryf (nowa ustawa już w Sejmie)

Źródło: sarkazmer.pl

Czy wiecie, że do Sejmu trafiła nowa ustawa, wg której inspektor pracy otrzyma uprawnienia do wydawania nakazów zmiany umowy zlecenie na umowę o pracę? Czym może grozić taki przywilej? Kto straci na tym a kto zyska?


Jakiś czas temu rozgorzała dyskusja na temat nowych uprawnień listonoszy, którzy mają kontrolować stan posiadania niezarejestrowanych odbiorników telewizyjnych i radiowych w mieszkaniach osób, do których regularnie dostarczają przesyłki. Nakazywać spłatę zadłużenia wynikającego z niepłacenia abonamentu radiowo-telewizyjnego, ewentualnie kierować sprawę zaległości do odpowiednich organów. 

I kiedy już ta „afera” nieco przycichła na arenę, niczym Chuck Norris, wkroczyć ma bogatszy o nowe uprawnienia Urzędnik PIP. Nic więc dziwnego, że nasi rodzimi pracodawcy podnieśli mega larum na wieść o nowej ustawie. Uważają oni, że nowe przepisy to niedorzeczność, gdyż Inspektor Pracy powinien, jak dotychczas, zajmować się innymi zagadnieniami a nie ustalaniem stosunku pracy (tym do tej pory zajmowały się Sądy Pracy). 

Pracodawcy jawnie sprzeciwiają się nadaniu Inspektorom Pracy uprawnień do wydawania nakazów zastępowania umów cywilno-prawnych umowami o pracę. Wg nich nowa ustawa nie jest do końca przemyślana, ponadto jest sprzeczna z konstytucją i choćby z tych powodów powinna zostać odrzucona. Jak to wygląda ze strony decydentów? Otóż, istnieje całkiem duża szansa na to, że jednak wejdzie ona w życie, zwłaszcza, że PO-PSL wycofały wniosek o odrzucenie ustawy w pierwszym czytaniu.

Oczywiście media już dorwały się do tematu i próbują wdrukować społeczeństwu, że zaproponowane w w/w ustawie rozwiązania działać będą na niekorzyść obu stron: pracodawców i pracowników. Po pierwsze, jak głoszą media, umowy cywilno-prawne (zaliczane do grupy tzw. umów śmieciowych) zawsze przecież zawierane są za zgodą obu stron. W tym miejscu mogłabym polemizować, gdyż znane mi są przypadki zawierania takich umów bez możliwości wyboru lub wręcz z alternatywą typu „masz pracę na umowę zlecenie lub nie masz jej wcale”. A zatem starajmy się filtrować informacje, jakie napływają do nas z mediów, by móc sobie wyrobić rzeczywisty obraz danej sytuacji.

Oczywiście, zgodzę się z tym, że zawarcie z pracownikiem umowy cywilno-prawnej znacznie zmniejsza koszty pracownicze po stronie pracodawcy. Jednakże sianie propagandy, że dzięki temu pracodawca może zatrudnionej w ten sposób osobie zapłacić więcej niż gdyby zatrudnił ją na umowę o pracę, nie jest do końca oczywiste i nie do końca ma swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości.

Ustawa niestety nie zawiera dostatecznych informacji na temat tego, co konkretnie (oczywiście oprócz redefiniowania formy zatrudnienia) należy zrobić w przypadku nakazu zmiany umowy zlecenie na umowę o pracę. Czy pracodawca zobligowany będzie do podwyższenia takiemu pracownikowi wynagrodzenia o kwotę składek ZUS, by wciąż otrzymywał on na rękę tę samą kwotę? Czy może owe składki ZUS pomniejszą dotychczasowe dochody takiego pracownika? Wbrew pozorom jest to szalenie istotna kwestia, nad którą koniecznie należy się pochylić i ustalić stosowne regulacje. Jak nowa ustawa odnosi się do kwestii zatrudniania osób wciąż uczących się, które do tej pory masowo były zatrudniane na umowę zlecenie (właśnie ze względu na mniejsze koszty zatrudnienia)? Jeśli owe pół miliona osób będzie traktowane na równi z innymi, istnieje ryzyko, że tracąc swój największy atut, stracą szanse na zdobycie doświadczenia zawodowego. Co niestety przyczyni się do zwiększenia bezrobocia wśród tej grupy osób. Czy ustawodawca doprecyzuje te obszary? Zobaczymy… 

W praktyce najprawdopodobniej nakaz zmiany umowy zlecenie na umowę o pracę będzie dla wielu wyrokiem. Albo stracą pracę z uwagi na fakt, że pracodawcy przestanie się opłacać ich zatrudnianie; bądź sami zrezygnują, nie chcąc pracować za mniejsze pieniądze. Pracodawcy raczej nie będą skłonni do podnoszenia pensji brutto – taki manewr wiąże się wszak z dużo większymi kosztami zatrudnienia (które od dawna są największą bolączką naszego rynku pracy i blokują jego rozwój). 

Z drugiej jednak strony, obecnie pracodawcy nagminnie korzystają z otwartej furtki (wynikającej z braku precyzyjnych regulacji) i zatrudniają pracowników w oparciu o umowy śmieciowe. Skoro zatem jest zapotrzebowanie na pracowników, to być może, jeśli nie będą mieli innego wyjścia, zaczną zawierać z pracownikami umowy o pracę. W końcu, jeśli całe rzesze osób zatrudnionych na umowę zlecenie miałyby nie przyjść do pracy, stanowiłoby to duże zagrożenie dla płynności funkcjonowania wielu zakładów pracy. Ostatecznie, jeszcze większym powodzeniem niż dotychczas zaczną cieszyć się Agencje Pracy Tymczasowej, delegujące „czasowników” do zakładów pracy swoich klientów. 

Być może nowa ustawa przyczyni się do zapewnienia swego rodzaju stabilizacji na naszym rynku pracy. I wcale nie spadnie ani poziom zatrudnienia, ani też wysokość pensji osób, względem których pracodawcy otrzymają nakaz zmiany umowy. Dzięki temu z pewnością wzrośnie komfort pracy i wydajność pracowników, którzy będą bardziej zmotywowani i częściej będą identyfikowali się ze swoim pracodawcą i stanowiskiem pracy. Dobrze wiemy, że często praca w oparciu o umowę cywilno-prawną nie daje zatrudnionej w ten sposób osobie poczucia stabilności i niestety przekłada się to na brak motywacji do pracy oraz ponoszenie minimalnego wysiłku wkładanego w wykonywanie powierzonych obowiązków. Warto się nad tym poważnie zastanowić. Przedsiębiorstwa zazwyczaj są zainteresowane długofalowymi zyskami, które z pewnością (oczywiście między innymi) pomoże osiągnąć zaangażowanie pracowników i wzrost jakości ich pracy…

12 lip 2012

Pokolenie Y - stracone pokolenie na rynku pracy?

W obecnych czasach bezrobocie zagraża wszystkim: ludziom w wieku produktywnym, 50+ oraz młodym. Jednakże bezrobocie dotykające osoby poniżej 25 r.ż. to szczególnie duży problem nie tylko w Polsce. W dzisiejszych czasach młodzi ludzie mają niewielkie szanse na znalezienie satysfakcjonującej pracy. Powody są różne: wygórowane oczekiwania płacowe, brak wymaganego doświadczenia zawodowego, etc. To właśnie o nich mówi się jako o "straconym pokoleniu" czy "pokoleniu 1000 euro"

 

Obserwując rynek pracy i wczytując się w dostępne analizy gospodarcze i finansowe, dojść można do pewnego zatrważającego wniosku, że właściwie jeszcze nigdy w całej historii młodzi ludzie nie mieli tak trudnego startu w dorosłe życie, jak w obecnych czasach. Osoby wkraczające na rynek pracy w ciągu ostatnich lat, borykają się z ogromną trudnością w znalezieniu stałego zatrudnienia. Rynek pracy oferuje im głównie: praktyki, bezpłatne staże, pracę na umowę zleceni lub pracę tymczasową.

Niestety problem bezrobocia wśród młodych ludzi jest palący i wynika ze spowolnienia gospodarczego, jakie dotknęło Europę i świat. Oficjalne dane dotyczące kryzysu są wręcz alarmujące. Statystyki nie nastrajają pozytywnie. I tak, w wyczerpanej walką z kryzysem Europie, stopa bezrobocia wśród osób poniżej 25 r.ż. w chwili obecnej jest największa, od kiedy OECD (czyli Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, Polska jest członkiem OECD od 1996 roku) rozpoczęła monitorowanie tego wskaźnika. Największe problemy w zatrudnieniu młodych ludzi odnotowuje się w Grecji, Hiszpanii, Włoszech i Arabii Saudyjskiej (gdzie stopa bezrobocia osób młodych czterokrotnie przewyższa wskaźnik stopy bezrobocia osób powyżej 25 r.ż. w tym kraju).

W związku z powyższym OECD ostrzega, że znaczna część młodych ludzi narażona jest na ryzyko wydłużającego się bezrobocia a nawet bierności zawodowej, co w konsekwencji może na stałe skrzywić ich karierę zawodową i wynikający z niej poziom życia.

Problem bezrobocia wśród młodych ludzi należy do tych zagadnień, nad którymi należy się pochylić i spróbować opracować oraz wdrożyć strategię jego niwelacji (przedsięwziąć działania prewencyjne i naprawcze już teraz, gdyż w dłuższej perspektywie może to negatywnie wpłynąć na funkcjonowanie gospodarki poszczególnych państw i znacznie pogorszyć stopę życia całego społeczeństwa).

KRÓTKOTERMINOWE SKUTKI BEZROBOCIA MŁODYCH
  • obciążenie budżetu państwa
  • wzrost poziomu przestępczości
  • rosnące zagrożenie stabilności społecznej

ŚREDNIOTERMINOWE SKUTKI BEZROBOCIA MŁODYCH
  • utrwalenie i pogłębienie poziomu krótkoterminowych skutków bezrobocia młodych
  • zmniejszenie odsetka zakładanych rodzin
  • wydłużenie czasu podejmowania decyzji o założeniu rodziny przez młodych
  • emigracje w poszukiwaniu pracy
  • brak lub przerost kwalifikacji wśród młodych względem wymagań na stanowiska, które ewentualnie mogą być dla nich dostępne

DŁUGOTERMINOWE SKUTKI BEZROBOCIA MŁODYCH
  • utrwalenie i pogłębienie poziomu krótko i średnioterminowych skutków bezrobocia młodych
  • osoby długotrwale przebywające na bezrobociu będą odczuwały jego skutki przez kolejne dekady
  • brak lub opóźnienie i trudności w osiągnięciu odpowiedniego statusu ekonomicznego i społecznego
  • problemy natury psychicznej (skonfliktowanie lub wycofanie społeczne)
  • może nawet trwały konflikt z prawem np. brak możliwości spłaty zaciągniętych długów, etc.
  • w konsekwencji w/w skutki bezrobocia mogą trwale podkopać stabilność finansową całego kraju (zwłaszcza w Stanach zjednoczonych, gdzie ze względu na kryzys młodzi ludzie kończący wyższe uczelnie z uwagi na brak pracy stoją w obliczu braku możliwości spłaty kredytów zaciągniętych na edukację; i tak, to, co pierwotnie miało dać im lepszy start, paradoksalnie stało się pętlą na szyję ciągnącą ich ku zagładzie).

Pytanie: jak i co zrobić, by uniknąć spełnienia czarnych scenariuszy? OECD i inne międzynarodowe organizacje nawołują rządy państw, aby zwiększyły ilość miejsc pracy w gospodarce oraz aby zintensyfikowały procesy uruchamiania programów skierowanych do osób poniżej 25 r.ż. 

O jakie programy chodzi? Przede wszystkim o te, które zapewnią dzisiejszym studentom płynną możliwość rozpoczęcia kariery zawodowej tuż po zakończeniu nauki. Wg informacji płynących z rożnych źródeł, młodzi Europejczycy czują się jak w potrzasku z powodu rządowej polityki, która zniechęca pracodawców do oferowania im długoterminowych umów o pracę (chociaż ten problem akurat dotyczy również całej populacji bezrobotnych powyżej 25 r.ż.).

Ważne, aby pamiętać o tym, iż w projektowaniu programów zaradczych i umożliwiających aktywizację zawodową młodych ludzi, niezwykle istotne jest ich przełożenie na praktykę. Sama teoria i hipotetyczne prognozy to niestety za mało. Na przykład we Francji próbowano wdrożyć tzw. "kontrakt pokoleń" (projekt Hollande'a), który miał umożliwić wsparcie przez państwo jednoczesnego zatrudniania przez firmy ludzi młodych i seniorów (chodziło o pewne ulgi podatkowe). Co, jak się okazuje, nie do końca jednak zdaje swoje zadanie w praktyce. 

Rządy wielu państw bagatelizują problem, skłaniając młodych do emigracji zarobkowych, jeszcze inne problemów upatrują w rozbuchanych oczekiwaniach młodych ludzi. Wciąż otwartym pozostaje pytanie: Jaka przyszłość czeka ludzi wchodzących na rynek pracy? Czy za kilka, kilkanaście lat będziemy ich nazywać straconym pokoleniem?


Opracowanie własne na podst. źródeł: forsal.pl, gazetaprawna.pl, wyborcza.pl

3 lip 2012

Co dalej z tym naszym rynkiem pracy?

Jakiś czas temu (w artykule pt. "Jak wyglądała sytuacja na rynku pracy w maju 2012") pisałam Wam o tym, że wg sprawozdań MPiPS we wszystkich województwach naszego kraju odnotowano w tym czasie oscylujący w granicach 0,1 do 0,7 pkt procentowego spadek stopy bezrobocia. Dziś chcę podzielić się z Wami pewnymi przemyśleniami dotyczącymi aktualnej sytuacji na rynku pracy. 


Otóż, mimo, że wykazany przez MSiP spadek bezrobocia, to dobry wynik, to jednak nie jest on takim, jakiego byśmy sobie życzyli docelowo. Warto pamiętać, że cyklicznie co roku obserwujemy znaczny wzrost zatrudnienia (a statystyki MSiP wyglądają lepiej też cyklicznie) z uwagi na fakt występowania prac sezonowych, które w dłuższej perspektywie jednak, nie zabezpieczają naszych potrzeb jako społeczeństwa zatrudnianego. Dodatkowym powodem wzrostu zatrudnienia w naszym kraju było EURO 2012, którego organizacja wymagała zatrudnienia wielu specjalistów dedykowanych do obsługi tego wielkiego przedsięwzięcia. Wraz z końcem mistrzostw, skończyło się także zapotrzebowanie na pracę wykonywaną przez w/w osoby. Również i sezon powoli zbliża się ku końcowi - obawiam się więc, że niedługo znów na naszym rynku pracy obserwować będziemy stagnację a może nawet pewien regres... 

Powiedzmy sobie szczerze: ofert pracy w najbliższym czasie będzie coraz mniej. Również z tego powodu, że wciąż czekamy na kolejne skutki kryzysu w strefie Euro. Sytuacja takich państw jak Grecja i Hiszpania, czy tego chcemy czy nie, ma znaczący wpływ na kondycję europejskiej waluty (która, jak wiemy, nie jest tak mocna jak dawniej). To w perspektywie przekłada się również i na naszą krajową gospodarkę, produkcję, eksport i na nasz rynek pracy. 

Oczywistym jest, że polskie firmy raczej wstrzymają ewentualne rekrutacje nowych pracowników do czasu, aż sytuacja w Eurolandzie choć trochę się nie wyprostuje. Czyli przynajmniej do jesieni - gdyż, jak twierdzą eksperci, właśnie wtedy sytuacja w Strefie Euro ma się wyklarować. Podejrzewam, że wiele polskich przedsiębiorstw będzie czekało na aktywność rekrutacyjną w innych krajach, która może być postrzegana jako tzw. "zielone światło" dla nich do wznowienia realizacji swoich planów w obrębie zatrudnienia. 

Myślę sobie, że, póki co, firmy przełączą się na tryb "stand by". Tak się działo w trakcie pierwszej fali kryzysu, tak może być i teraz a wiele na to wskazuje...

2 lip 2012

Legalizacja pracy dorywczej - dobry pomysł Ministerstwa Pracy?

Ministerstwo Pracy planuje legalizację pracy dorywczej. Nowa ustawa dotyczyć będzie sprzątaczek, niań, pomocy domowych, ogrodników, pracowników gospodarstw rolnych. Czy to dobry sposób na zminimalizowanie szarej strefy?


Przygotowywana przez resort pracy nowa ustawa o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy ma przyczynić się do zmniejszenia szarej strefy i tym samym bezrobocia. Wg Ministerstwa Pracy założenia do w/w ustawy mają być gotowe jeszcze w tym tygodniu.

W praktyce wyglądałoby to tak, że osoby, które pracują nie więcej niż 20 godzin w tygodniu, mogłyby niewielkim kosztem wyjść z szarej strefy - warunek: rejestracja w centrum promocji zatrudnienia i opłacenie składki. Co więcej ci, którzy chcieliby zatrudnić opiekunkę, pomoc domową czy ogrodnika, mogą liczyć na zminimalizowaną ilość formalności, jakie należy spełnić podczas rejestrowania pracownika. UWAGA: nie ma tu jednak mowy o tym, że nie będzie się to wiązało z żadnymi kosztami.

Na pierwszy rzut oka: idea szczytna. Ale czy wciąż taką będzie po wdrożeniu jej w życie? W planach jest wyodrębnienie specjalnych rejestrów pracowników, które będą prowadzone przez centra aktywizacji zawodowej (a nie urzędy pracy – to najważniejsza zmiana przesuwająca ciężar związany z pracownikami imającymi się prac dorywczych czy też może raczej z bezrobotnymi aktywnymi zawodowo w szarej strefie w inne miejsce). Wspominane centra aktywizacji zawodowej, mają przejąć wszystkie kwestie formalne związane z pracą dorywczą. Już niedługo więc pani Krysia sprzątaczka i pan Mietek ogrodnik, będą mogli legalnie zarobkować... Oczywiście po ujawnieniu się, wpisaniu do rejestru i uiszczeniu pewnej zryczałtowanej składki. W przeciwnym razie, szara strefa raczej nadal pozostanie ich naturalnym środowiskiem pracy. 

Ministerstwo swoją propozycję kieruje głównie do pomocy domowych i wyraża nadzieję, że dzięki temu rozwiązaniu przynajmniej pewien procent niań, sprzątaczek czy innych osób zatrudnianych przy obsłudze gospodarstw domowych i rolnych, wyrejestruje się z urzędów pracy. 

Szacuje się, że w ten sposób w szarej strefie pracuje jakieś 100 tysięcy osób. Ale czy rzeczywiście nowa ustawa przyczyni się do wyraźnego zmniejszenia tego wskaźnika? Osobiście mam pewne wątpliwości. Ludzie wykonujący w/w usługi decydują się na pracę w szarej strefie z uwagi na to, że ich praca jest nisko wyceniania i w takiej sytuacji każda złotówka jest bardzo ważna – szara strefa zaś daje możliwość otrzymania na rękę nieco większego wynagrodzenia. Jeśli zatem legalizacja ich pracy i tak wiąże się z kosztami to szczerze wątpię, aby ustawa odniosła jakieś spektakularne rezultaty.

A może zamiast reorganizować urzędy i mnożyć etaty urzędników (wszak do obsługi każdego z w/w centrum zatrudnienia będzie trzeba dedykować pewną grupę specjalistów, gdyż petenci sami się nie obsłużą), warto by przemyśleć zaadoptowanie na potrzeby naszego kraju rozwiązań, które spełniają swoje zadanie w innych państwach (jak np. Niemcy, Belgia)? Obawiam się niestety - ale mogę się mylić i moje wątpliwości dopiero czas zweryfikuje - że ustawa i jej założenia nie rozwiążą problemu szarej strefy a raczej mają na celu dokonanie pewnych przesunięć w statystykach... Poza tym co z nianiami i sprzątaczkami ze Wschodu, które zatrudniane są z lubością przez wielu "szarych pracodawców", bo skuteczne i tanie?

A Wy jakie macie przemyślenia z tym tematem związane?


Źródło: rp.pl