28 sie 2013

Kreatywność trochę przereklamowana…

Źródło: freedigitalphotos.net

Podobno w dzisiejszych czasach zwykłe CV nie wystarcza. Dużo też ostatnio mówi się o KREATYWNOŚCI W POSZUKIWANIU PRACY. Nasuwa się jednak pytanie: Czy rzeczywiście w każdej sytuacji owa kreatywność jest niezbędna? 



Szczerze mówiąc, nie dziwię się młodym (stojącym dopiero co u progu kariery) ludziom, że chodzą wygłupieni i sami nie wiedzą już, co mają robić: szukać pracy, szukać jakiejkolwiek pracy, podpisać umowę śmieciową za grosze i nie posiadać się z radości (w końcu „takie bezrobocie, a ja jednak mam jakąś pracę”), wierzyć, że praca leży na ulicy wystarczy tylko wykazać się kreatywnością w jej znalezieniu?

Fakt: ciężko jest odnaleźć się w sytuacji, kiedy napływają do nas często wzajemnie wykluczające się informacje: kryzys i bezrobocie vs obfitość pracy i lenistwo bezrobotnych. Nie jest łatwo… W mediach wciąż mówi się o kryzysie, postępującym bezrobociu, setkach a nawet tysiącach aplikacji na jedno miejsce pracy. Zewsząd atakują nas nagłówki „jak znaleźć pracę”, „jak znaleźć dobrze płatną pracę”, „co robić, by zaproszono nas na rozmowę kwalifikacyjną”, etc. Z drugiej strony znajdujemy artykułu opisujące Pokolenie X, Pokolenie Y, Pokolenie Z – niewdzięczne, roszczeniowe pokolenia ludzi posiadających pewne oczekiwania. A cóż złego w oczekiwaniach? Każdy z nas je posiada. Ważne, aby umieć dopasować je do swoich możliwości a resztę upchnąć do sfery marzeń, pragnień i aspiracji z ambitnym planem ich zrealizowania w miarę rozwoju wiedzy, kompetencji i doświadczenia. 

Wróćmy jednak do KREATYWNOŚCI W POSZUKIWANIU PRACY 

Dużo trendów przychodzi do nas z Zachodu. Często są to bardzo dobre pomysły, ale – UWAGA – niedopasowane do naszych realiów. Pamiętajcie: to, co sprzeda się w Stanach Zjednoczonych czy gdzieś indziej za granicą, nie zawsze będzie pozytywnie postrzegane u nas. Dlatego z dużym rozmysłem decydujcie się na wykorzystanie jakiejś niestandardowej metody poszukiwania pracy, „rzucenia się w oczy” potencjalnemu pracodawcy, by nie narazić się na wyśmianie. I nie uważam, żebym przesadziła z użyciem tego zwrotu. Musicie wiedzieć, że decydujące znaczenie odgrywa tu kultura, normy społeczne, granice swobody jednostki, etc. Kiedy bliżej przyjrzycie się naszemu rodzimemu rynkowi pracy, z łatwością zauważycie, że - jeśli chodzi o rozwój – jesteśmy dobre 20 lat za Stanami. Co prawda próbujemy gonić ten Zachód, ale czy wystarczy nam determinacji, by doścignąć go w krótkim czasie?

Dużo, by mówić, ale nie o tym wszak dzisiejszy artykuł, do którego napisania sprowokował mnie nie tak dawno nagłośniony w mediach przypadek pewnej dziewczyny, która w sposób niekonwencjonalny znalazła pracę w renomowanej agencji. Może nawet nie do końca chodzi tu o jej osobę, co komentarze wielu internautów, jakie odnalazłam w Sieci pod artykułami wygłaszającymi peany na cześć Kariny Gos (bo o niej mowa). 

Po pierwsze: GRATULACJE – bo należą się, a jakże! Dla niewtajemniczonych zaś garść informacji: otóż, Karina Gos postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i (jako osoba pragnąca zdobyć zatrudnienie jako Kreatywny w agencji reklamowej) kreatywnie podejść do tematu. Jej pomysł polegał na wykorzystaniu serwisu geolokacyjnego Foursquare, który – jak mniemam – jest dość dobrze znany przedstawicielom branży, do której aplikowała. Realizacja pomysłu wymagała pewnej systematyczności, pomysłowości, przygotowania kilku grafik i sloganów, cierpliwości i prawdopodobnie dużych pokładów nadziei i wiary w to, że „w końcu się uda”. No i się udało! Rozpoczęła pracę w dziale kreacji firmy VML Poland bez wysyłania standardowego CV. Wspaniale! Ale należy pamiętać o tym, że aby ziścił się jej „career dream”, musiała wykazać się wiedzą i umiejętnościami, gdyż sam pomysł wraz z jego realizacją to nie wszystko. Stare porzekadło wszak rzecze: „z próżnego i Salomon nie naleje”. Dlatego podkreślam (i pewnie zawsze będę), że warto inwestować w samorozwój, by mieć w zanadrzu kilka mocnych argumentów przemawiających za tym, aby nas zatrudniono. 

Nie ukrywam, że historia Kariny Gos zaintrygowała mnie na tyle, by przyjrzeć się jej bliżej – mam tu na myśli analizę dostępnych na jej temat informacji w sieci, artykułów w mediach o jej spektakularnym sukcesie, etc. Wnioski? Właśnie się nimi z Wami dzielę. Co mnie uderzyło? Osiągnięcie Kariny obrastać zaczęło w mity a jej postać sprytnie przez media została wykreowana na bohatera naszych czasów tylko dlatego, że znalazła pracę. Ba! Powiem więcej, zrobiono z tego medialną sensację: „Wystarczyło ruszyć głową, trochę popracować nad formą i praca w zasadzie sama do niej przyszła” (pisze w swoim artykule Michał Wąsowski). No to chyba jednak gruba przesada – przecież dziewczyna nie ograniczyła się tylko do tego. Wykazała się inicjatywą i aktywnie szukała pracy (pomijamy teraz kwestię, czy szukała standardowo, czy nie). Myślę sobie, że to cudownie, iż w Polsce są takie osoby, które zdobywają zatrudnienie po krótkim okresie poszukiwania pracy. Niemniej każdy z nas zdaje sobie sprawę, iż w naszym kraju o pracę trudno i mam mieszane uczucia względem tego, czy takie nagłośnienie przypadku Kariny (i robienie z tego drugiego cudu nad Wisłą) nie jest przesadzone i krzywdzące dla innych poszukujących pracy, którzy nie mieli takiej siły przebicia, którzy nie wstrzelili się ze swoim dobrym pomysłem w odpowiedni moment w firmie. 

Zgodzę się z tezą, że zamiast narzekać na brak pracy, lepiej zakasać rękawy i zrewidować swoje dotychczasowe podejście do jej poszukiwania. Może Twoje CV jest kiepskie, może zawiera błędy ortograficzne, może szukasz pracy, do wykonywania, której nie posiadasz odpowiednich kwalifikacji, może leżysz plackiem na kanapie i (bezmyślnie śledząc losy bohaterów telenoweli) marudzisz, że nie możesz znaleźć pracy… A może jesteś już za bardzo zniechęcony niepowodzeniami? Może za wysoko postawiłeś sobie poprzeczkę? Wówczas spróbuj rozpisać swój plan od nowa. Owszem, zamierzone cele można osiągnąć jednym susem, ale nie łudź się, że przytrafia się to każdemu. Może warto zastanowić się nad wykorzystaniem metody drobnych kroków i określenia tzw. celów pośrednich? 

Pewne jest, że należy poznać branżę, z którą chcemy związać się zawodowo. Uwiera mnie jednak trochę konkluzja Pana Wąsowskiego, którą pozwolę sobie przytoczyć: „Zamiast więc narzekać, że nie ma "fajnej pracy", może czas wziąć się do roboty. Zrobić research, zobaczyć, co i jak funkcjonuje w branży, do której chcemy się dostać i potem to kreatywnie wykorzystać. Nie trzeba przenosić gór ani kończyć Harvardu. Wystarczy trochę pomyślunku i odwagi. A wtedy być może, tak jak w przypadku Kariny, to praca znajdzie nas, a nie my pracę.” – gdyż dalece spłyca mechanizmy poszukiwania pracy, prawa rządzące naszym rynkiem pracy, procesy zachodzące w głowach osób poszukujących pracy i odnoszących na tym polu niestety porażki. Zniechęcenie, spadek motywacji, spadek poczucia własnej wartości, stany depresyjne, etc. – to tylko nieliczne ze skutków bezskutecznego poszukiwania pracy (ba! Dla niektórych już sam fakt postawienia ich w sytuacji konieczności poszukiwania zatrudnienia jest często psychicznie nie do przebrnięcia i nim otrząsną się z pierwszego szoku, mija trochę czasu). W tym akapicie chcę tylko podkreślić coś, co przez współczesne media jest notorycznie zaniedbywane: a mianowicie, jeśli coś (jakiś temat, zagadnienie) jest kierowane do dużej liczby odbiorców i nagłaśniane, warto zadbać o to, by miało jakąś wartość dodaną, edukacyjną, motywacyjną czy jakąkolwiek inną, byle nie deprecjonującą czy wręcz obrażającą odbiorcę. 

Owszem, popieram kreatywność i wykorzystywanie alternatywnych ścieżek poszukiwania pracy, ale nie będę teraz każdego z Was namawiała do innowacyjnego podejścia do tematu poszukiwania pracy, gdyż nie w każdej branży się to sprawdzi a co gorsze może prowadzić do jeszcze większej frustracji. Większości z nas (powtórzę to po raz n-ty) pozostaje inwestycja w rozwój kompetencji oraz odpowiednie przygotowanie CV i listu motywacyjnego (często niestety na nic więcej poza odpowiednim wykorzystaniem „chwili” wpływu mieć nie będziemy). Polska podzielona jest na kilka stref i pewne regiony są mniej rozwinięte od innych (prosty przykład: Polska centralna vs Wschodnia ściana kraju), różnie między nimi dostrzec można pod wieloma względami w tym pod względem ekonomicznym, co prowadzi często do patologii rynku pracy: umowy śmieciowe, darmowe staże, praca na czarno, zatrudnianie „na próbę” bez zapłaty, etc. Nie mówmy, więc, że łatwo jest odnaleźć się na takim rynku pracy i osiągnąć sukces. Jednak żeby nie zostać posądzoną o czarnowidztwo dodam, że nie taki znów diabeł straszny, jak go malują – udaje się wielu osobom, to i Tobie też prędzej czy później musi się udać (pamiętaj tylko o tym, aby się nie poddawać przy pierwszym czy 10-tym niepowodzeniu, bo to najgorsze, co możesz uczynić). 

Uważam, że każdy z nas powinien posiąść wiedzę na temat trudności, jakie może napotkać na rynku pracy, jego obecnych ograniczeń i bolączek oraz możliwości. Mam tu przede wszystkim na myśli świadomość tego, że zdarzyć się może (może to spotkać Ciebie, mnie, jego), że pomimo naszych starań i tak podjęta próba zakończy się niepowodzeniem. Dlaczego? Z prostej przyczyny: na rynku pracy nie ma tylu miejsc, by można było wchłonąć każdego. A zatem nie wszystko pozostaje jedynie w naszych rękach, a wmawianie poszukującym pracy, że jest inaczej, prowadzić może jedynie do pogłębiania się w nich frustracji. Myślę, że gdyby w jednej chwili wszyscy stali się ekspertami od kreatywnego poszukiwania pracy to i tak niczego by to nie zmieniło (może poza podniesieniem poprzeczki w walce o etat), a pracę i tak otrzymywałby tylko pewien ich odsetek (czyli tak samo jak do tej pory). Inna rzecz, że nie każde stanowisko będzie wymagało owej kreatywności (ok, zdecydowanie przyda się ona w marketingu, PR, reklamie i może kilku jeszcze innych branżach w mniejszym aspekcie, ale to i tak ułamek, na tle całego rynku pracy). 

Na czym więc powinniśmy skoncentrować się w trakcie poszukiwania pracy? 

Pamiętajcie, że już na samym starcie możecie przyczynić się do zwiększenia lub zmniejszenia swojej skuteczności i szansy na zatrudnienie. Co na pewno nie pogrzebie Waszych szans? 

Oto lista:
  1. Świadomość swoich możliwości rynkowych (i nieustanny rozwój kompetencji, zdobywanie nowej wiedzy i umiejętności).
  2. Sprecyzowany kierunek rozwoju swojej kariery zawodowej (ale konkretnie: jaka branża, jakie stanowiska nas interesują) i systematyczne działania przybliżające nas do osiągnięcia celu.
  3. Posiadanie i/lub zdobycie wiedzy na temat tego, jak profesjonalnie przygotować dokumenty aplikacyjne tak, aby nie doszło do przerostu formy nad treścią – to ważne. Nie wydaje mi się, bowiem, aby ta klasyczna forma prezentowania swojej osoby potencjalnemu pracodawcy odeszła szybko do lamusa (rzeczywiście pogrzebać nas może np. brak dobrze przygotowanego CV, umieszczanie nieprawdziwych informacji na temat swoich kompetencji etc.; drugorzędną – choć też istotną kwestią – jest forma takiego CV, aczkolwiek nie zachęcam do zaniedbywania tego obszaru, gdyż to, w jaki sposób zostało zredagowane, sformatowane CV też wiele może powiedzieć o nas i naszych umiejętnościach zwłaszcza, jeśli na stanowisku, o które się ubiegamy niezbędne będzie posiadanie umiejętności profesjonalnego redagowania dokumentów, poprawność językowa etc.). I jeśli na kandydatowi na stanowisko robotnicze ujdzie płazem fakt, że jego CV nie jest idealnie przygotowane, tak osoby ubiegające się o pracę na stanowiskach umysłowych mogą niepotrzebnie zarobić przez to kilka karnych punktów już na „dzień dobry” (więc chyba lepiej wyeliminować takie potencjalne ryzyko).
  4. Zdobycie wiedzy na temat rynkowego poziomu płac obowiązujących na danych stanowiskach, na które aplikujemy i dostosowanie do w/w swoich oczekiwań finansowych (chcemy tego, czy nie temat oczekiwań finansowych kandydatów do pracy na naszym rynku pracy jest tematem wciąż jeszcze trudnym).
  5. Zdobycie wiedzy na temat autoprezentacji, mowy ciała, etc. – z pewnością pomaga to odnaleźć się w trakcie rozmowy kwalifikacyjnej i zaprezentować się jako profesjonalista.
  6. Umiejętność radzenia sobie ze stresem i niepowodzeniami – niestety jest to wpisane w rytm poszukiwania pracy (i poruszania się po rynku pracy). Jeśli nie będziemy potrafili radzić sobie z frustracją wywołaną kumulującym się stresem i napięciem, może się to dla nas skończyć źle: spadkiem motywacji, poczucia własnej wartości, apatią, a nawet depresją czy myślami suicydalnymi lub agresją a ostatecznie bezradną akceptacją i wyuczoną bezradnością…

Nie łam się! W końcu nadejdzie taki moment, że na krzesełku usiądziesz Ty a ktoś inny na jakiś czas wypadnie z obiegu. Rób swoje, by nikt nie zarzucił Ci, że leżysz odłogiem i czekasz na mannę z nieba (tu mała niespodzianka dla tych, co myślą, że jest inaczej: pracodawca sam do Was nie przyjdzie i nie będzie napraszał się o to, byście ewentualnie podjęli u niego pracę).